Komentarze: 1
No oddawaj, mówię! Z wiekiem tracę cierpliwość do tych domorosłych naukowców - mruknął niby do siebie. Od lat już podglądają mnie tu jak małpę w zoo. Ani krzty prywatności. Już nawet podrapać po głowie się nie mogę tak, żeby nie zostało to odnotowane w ich wielce naukowych opracowaniach. A kiedy naprawdę już mam ochotę przyjąć ich otwarcie przysyłają mi rozchwianego emocjonalnie, trzęsącego się chuderlaka. A jak się przyssał jak pijawka do mojego kochanego kalejdoskopu! Wydaje się, że zapomniał po co tu przyjechał. Skacze jak bachor i krzyczy : „ widzę, widzę... cudowne, nadzwyczajne”. A jak on się sierota ubrał, na koktajl party przyjechał czy co. Chyba mu mamusia ten garniturek popielaty wybrała. Brakuje mu tylko bukietu kwiatów w dłoni. Dobrze, że mi tu serenad nie śpiewa. Od śpiewanie to ja tu jestem. A może by tak go poczęstować moim ulubionym posiłkiem. Przygotowałbym coś szczególnego, odpowiedniego do okoliczności. Już czuję mój ukochany zapach czosnku połączonego z amoniakiem. Kolacja ze świecami to nie będzie i dźwięku mandolin też nie usłyszy. Muszę poszperać w mojej spiżarni i zajrzeć do Księgi Kulinariów Magicznych i Odpychających.