Archiwum 12 stycznia 2005


sty 12 2005 O ZACHOWANIU SIĘ PRZY STOLE
Komentarze: 0

Uczony dotarł do stołu i wciągnął się pracowicie na krzesło. Zamajtał nogami w powietrzu, poprawił przyodziewek, ręce położył na kolanach i czekał na rozwój wypadków. Z opuszczoną głową (by nie rozdrażniać zwierza), spod przymkniętych powiek pilnie obserwował najbliższe otoczenie. W zasięgu wzroku miał brzeg drewnianego stołu, kamienną posadzkę, skalne ściany obwieszone zdjęciami w ramkach. Na stole stała jedna świeca. Porcelanowe półmiski na śnieżnobiałym obrusie ukazywały jakąś jaskrawą, dymiącą zawartość o przeraźliwie ostrym, drażniącym zapachu. Pana domu, a właściwie pieczary, nie było w pobliżu i uczony behawiorysta zaczynał mieć jak najgorsze przeczucia.

- Jestem tu jak mysz w pułapce. Bawi się mną, łobuz jeden...

Obok swego nakrycia dostrzegł haftowaną serwetkę, starannie złożoną i przewiązaną niebieską wstążeczką z napisem witaj gościu luby.

Rozwinął ją i rozpostarł na kolanach. Przez chwilę podziwiał kunsztowny wzór, potem zaś stwierdził, że motyw w samym środku jest z czterowierszem. Wrodzona ciekawość sprawiła, że na chwilę zapomniał gdzie i u kogo się znajduje. Wyjął zza pazuchy ulubiony dykcjonariusz, lupę i rozpoczął badania naukowe. Zbliżył tkaninę do oczu, kilka razy coś sprawdził w książeczce, na koniec przesylabizował co następuje:

a z dziewięciu scjentyfików

co szczęśliwie tu przybyło

wnet pozostał tylko jeden

bo się ośmiu powiesiło

Bestiariusz wypadł uczonemu z dłoni. Lupa potoczyła się pod stół. Zeskoczył z krzesła i schylił się, by zebrać cenne przedmioty. Właśnie na czworakach szukał ich na ziemi, gdy rozległ się głos gospodarza.

- Wstydu nie mają! Przyjdzie taki pijany w odwiedziny i kładzie się pod stołem zanim jeszcze przyjęcie się zacznie!

Behawiorysta zerwał się na równe nogi uderzając głową o kant stołu. Następnie wdrapał się pokornie na krzesło i nie podnosząc wzroku wyszeptał cichutko: "przepraszam... przepraszam... Ja jestem całkiem trzeźwy i niepijany... Ja tylko chciałem... Ja nie wiedziałem..."

hort : :
sty 12 2005 Jeden głębszy dla odwagi
Komentarze: 0

Właściwie brakuje tylko jeszcze jednego głębszego dla dodania sobie odwagi. Zastanówmy się czy mój szanowny  gospodarz nie zostawił tu przypadkiem jakiejś buteleczki, mini buteleczki, mini, mini. A bo taki jestem dzisiaj wykończony, taki zupełnie nie w formie. Nogi mnie się nie słuchają. Język też jakoś szwankuje. Raz mi za gorąco raz za zimno. Fatalnie! A mamusia mówiła: - Synku tylko dobrze się ubieraj. Kochana mamusia zawsze ma racje. O! Chusteczkę mi włożyła do kieszeni, wyprasowaną i pachnącą.

Po czym uczony starannie wytarł pot z czoła i zachłannie wypił z kieliszka ostatnie krople gorzałki.

A  Mucuś tymczasem  szykował się do biesiady i myślał: - A  może by mu tak suwaną kolacyjkę zafundować. Jak złapie talerz, który mu puszczę po stole to zje. A jak nie to skonsumuje podłoga. A  tak w ogóle to dlaczego jeszcze go tu nie ma przecież raz już wołałem.

Może to trzeba huknąć na takiego, a  nie w kurtuazję się bawić. Co ja jestem gosposia? A może on z tych do,  których trzeba pisemnie zwracać się. Właściwie to czemu nie? Mogę napisać.

Po czym bestia błyskając z uciechy białkami pognała po papier listowny i pióro.

 

hort : :