Zrobił krok do przodu i usłyszał czmychający tupot nóg. Jakież było jego zdziwienie gdy po prawej stronie pieczary ujrzał cztery manekiny zwrócone plecami do wyjścia. Ubrane były w mundurki koloru khaki. Wszystkie miały przywiązane nogi i ręce i patrzyły na ścianę jaskini. Lecz to co najbardziej rzucało się w oczy to niesłychany teatr cieni, który odbijał się na ścianie. Były to jakby postacie, trochę dziwne, bo z przeróżnymi formami...
-Ja tu nie chcę zwariować - wyszeptał naukowiec. - Powszechnie wiadomo, że ta bestia dziwna jest, ale żeby aż do tego stopnia. Przerwał, bo nagle usłyszał głos Wielkiego Mu:
- W dzisiejszej galaktyce ani krzty filozofii. Matołów mi tu samych przysyłają, którzy nigdy nie słyszeli, że wszystkie zjawiska w przyrodzie są tylko cieniami wiecznych form, czyli idei.
Głos coraz bardziej stawał się donośny i jakby przybliżał się.
- Proszę podejść do skalnej półki po lewej stronie-usłyszał.
Jak zahipnotyzowany uczony na ciągle chwiejnych nogach wykonał rozkaz.
- Znajdzie Pan tam bardzo ważny dla mnie przedmiot.
Behawiorysta drżącymi rękoma sięgnął i wyjął... stertę skrupulatnie złożonych skarpetek. Niektóre nawet mu się bardzo spodobały, zwłaszcza zielone w czerwone serduszka z napisem: Mamma per sempre.
- Szukać dalej - padł kolejny rozkaz.
Tym razem uczony wyjął kompletnie nieznany mu przedmiot, trochę przypominający niewielką lunetę.
- Proszę natychmiast wyjść z tym na zewnątrz i popatrzeć w kierunku światła. Czy Wy na tych waszych planetach naprawdę nigdy nie słyszeliście o kalejdoskopie?
Naukowiec jak opętany wybiegł z pieczary i przyłożył ten dziwny przedmiot do prawego oka. To co ujrzał przerosło jego najśmielsze oczekiwania. Z wrażenia otworzył buzię i jak dziecko obracał kalejdoskop wokół swojej osi.