Komentarze: 0
- Grafoman! Jak Boga kocham, grafoman! - pomyślał behawiorysta. Myśląc to, przywołał na twarz wyraz błogości, by przypadkiem nie zdradzić się przed bestią. W najwyższym napięciu sięgnął po leżącą przy nakryciu łyżkę (duży rozmiar), nabrał nią nieco kolorowej zawartości i podniósł bezwiednie do ust. Liznął, wytrzeszczył oczy, wstał, siadł, przełknął, rozpłakał się, otarł łzy haftowaną serwetką, jęknął. Po chwili znów przybrał rozanielony wyraz twarzy, by nie rozdrażniać potwora i sięgnął po kolejną porcję piekielnej papki.
A to cham! - Pomyślał Mucuś. - Ja tu go przybliżam do kultury wyższej, a ten je. Czy ja mam czytać do kotleta? I jeszcze robi miny jak małpa. Zaraz mu zetrę tę tępotę z twarzy. To pomyślawszy, zaczął zwolna przysuwać się do stołu ze źle ukrywanym złośliwym uśmiechem, rozglądając się za czymś ciężkim. Potem spojrzał na swoje wielkie łapy.
- Ratujcie, wszyscy święci - szepnął uczony. - Podchodzi tu. - I znów podjął rozpaczliwy wysiłek ułożenia ust w kształt półksiężyca rogami do góry.